sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 2



Leżałam zasłuchana w piosence lecącej akurat w radiu, kiedy telefon leżący na biurku zaczął wibrować. Na wyświetlaczu widniał napis "numer nieznany". Lekko ociągając się odebrałam połączenie.
-Hej- usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki. Niemal od razu poznałam ten głos choć znałam go od niedawna- tu Jordi, pamiętasz mnie?
-No jasne, że pamiętam- zawołałam mimowolnie się uśmiechając.
-No bo wiesz...chciałem...chciałem zapytać, czy nie zechciałabyś  gdzieś ze mną wyjść- powiedział a w jego głosie było wyraźnie słychać niepewność.
-Hmm....może..- droczyłam się z nim.
-Catia...
-No dobrze zgadam się- usłyszałam jak chłopak wypuszcza powietrze- kiedy?
-Powiedzmy, że dzisiaj o 17?
-Mi pasuje- uśmiechnęłam się pomimo, że on i tak tego nie mógł zobaczyć.
-Świetnie, wyślij mi adres sms-em.
-A gdzie idziemy?- zapytałam a Jordi się zaśmiał.
-Zobaczysz na miejscu.
-Nie bądź taki tajemniczy.
-A ty niecierpliwa- odgryzł się. A jednak nie jest tak bardzo nieśmiały- do zobaczenia.
-Pa- westchnęłam po czym się rozłączyłam. Chwilę stałam w miejscu układając sobie w głowie całą rozmowę oraz zastanawiając się, gdzie ma zamiar mnie zabrać. Cóż..dowiem się za około sześć godzin, tylko to przecież tyle czasu. Odłożyłam telefon na wcześniejsze miejsce i odwróciłam się z zamiarem udania do kuchni ale na łóżku ujrzałam Luana.
-Podsłuchiwałeś- zapytałam chyba nawet trochę za ostro.
-Przez przypadek- odpowiedział cicho ze spuszczoną głową- nudziłem się. Tata z Noah pojechali do sklepu a ja chciałem zostać- wyjaśnił a mi się zrobiło głupio. Źle go potraktowałam. Z cichym westchnięciem usiadłam naprzeciwko niego.
-Mówisz, że Ci się nudzi? Może pogramy w nogę?- chłopiec uniósł głowę a na jego twarzy malowała się radość.
-Tak!- krzyknął uradowany i wybiegł z pokoju, zapewne żeby się przebrać. Postanowiłam zrobić to samo. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej biało-niebieską koszulkę z herbem Lazio i moim nazwiskiem z tyłu, czyli klubową koszulkę Mirka oraz dresowe spodenki. Już miałam wchodzić do łazienki ale znowu usłyszałam głos bratanka.
-A weźmiemy Thomasa?- zapytał robiąc przy tym oczka kota ze shreka. Doskonale wiedział jaki mam stosunek do napastnika ale jednak wolał zaryzykować.
-Oszalałeś- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Proszę- naciskał a ja już miałam powiedzieć "nie" ale w mojej głowie narodził się pewien plan.
-No dobrze, zadzwoń do niego- wręczyłam mu telefon- tylko powiedz, żeby wziął kogoś ze sobą i Manuela albo Romana a najlepiej obu- rozkazałam. Teraz mogłam się jedynie modlić by mój plan wypalił.

Rozłożyłam się na murawie w spokoju oczekując chłopaków, którzy jeszcze nie dotarli na miejsce. Zniecierpliwiony Luan mamrotał coś do siebie, co mnie lekko bawiło. W pewnym momencie usłyszałam śmiechy. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziły. Moim oczom ukazały się trzy sylwetki mężczyzn. Znałam ich choć nie osobiście.  Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Boże przecież to David Villa, Xavi i Gerard Pique. Stanęłam na równe nogi i zapewne bym opuściła boisko gdyby nie Thomas, którego ujrzałam po odwróceniu się. W tej samej chwili przypomniało mi się dlaczego zgodziłam się żeby przyszedł. A jeśli chodzi o Hiszpanów - będą doskonałą widownią. Przeniosłam wzrok ponad ramię Niemca i zobaczyłam Manuela, Romana i Matsa. Chłopak uśmiechnął się szeroko i rozłożył ramiona, w które od razu wpadłam.
-Dobra koniec tych słodkości, rozumiem, że szykuje się jakiś mini meczyk- zawołał Roman zacierając dłonie.
-Jakże inaczej- uśmiechnęłam się szelmowsko- dobra ja biorę Matsa i...
-Będziecie grać?- usłyszałam za sobą. Momentalnie poczułam jak nogi pode mną się uginają.
-Tak- odpowiedział Xaviemu Manu widząc, że ja nie wyduszę z siebie nawet tak prostego słowa.
-Możemy zagrać z wami?
-No jasne- Luan aż podskoczył.


Zwinnym ruchem wyminęłam Thomasa. Byłam coraz bliżej bramki, której pilnował Manu. Przede mną był Pique ale na szczęście przez nim nie wiadomo skąd pojawił się David, do którego też podałam. Wyprzedziłam Gerarda, otrzymałam piłkę od Villi i...
-Goool!!-wrzasnął Luan.
-Jesteś świetna- usłyszałam za sobą i poczułam jak odrywam się od murawy.
-Mats puść mnie- zaśmiałam się głośno. Obrońca okręcił mnie dwa razy wokół własnej osi po czym pozwolił stanąć na własnych nogach.
-Jej trzeci gol- zachwycał się Kataloński napastnik- ale moja druga asysta- wypiął dumnie pierś. Kątem oka spojrzałam na Mullera. Miał nietęgą minę i o to mi od początku chodziło. Bardzo się cieszyłam, że Hiszpanie tu przyszli. Boże przecież to zaszczyt grać z Xavim a co dopiero z nim wygrać! Drużyna ze mną, Matsem, Romanem i Davidem okazała się lepsza od Thomasa, Manuela, Gerarda i wspomnianego wcześniej Xaviera.
-Nie sądziłem, że dziewczyna może tak dobrze grać- obwieścił Hernandez a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
-Ktoś tu się zarumienił- Pique złapał mnie za policzki ciągnąc je na wszystkie możliwe strony niczym typowa cioteczka.
-Nie codziennie słyszy się takie komplementy od profesjonalnego piłkarza- burknęłam co wywołało śmiech u Niemieckiego napastnika jednak opanował się, gdy uchwycił moje spojrzenie.
-Dobra żarty żartami ale ja obiecałem naszemu młodziutkiemu Jordiemu, że pomogę mu przy randce- powiedział Geri a mi  zrobiło się gorąco przy wzmiance o Jordim ale to przecież nie może być prawda.
-Mi się wydaje, czy on nie chciał byś mu pomagał?- zaśmiał się Villa.
-Postawiłem sobie to jako punkt honoru, dobra? Pomogę Albie czy on tego chcę czy nie.

1 komentarz:

  1. Moje myśli po skończeniu "Zakochała się w tym blogu, już jest mój".
    Zwyczajnie nie wierzę, co ty nam tu tworzysz. Takie lekkie i wspaniale napisane, wręcz niesamowite. Uwielbiam Jordiego, a Pique w roli cioteczki strasznie i przypasował. Oby tak dalej. Uparciuch jeden. Xavi prawi komplementy, Jordi planuje randkę (niech Pique mu lepiej nie pomaga), widzę, że zaczynasz się rozkręcać;).
    Powiem tak, masz już stałą czytelniczkę! Bo to, jak piszesz, przekracza wiele granic możliwości. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak mało komentarzy, przecież to opowiadanie jest piękne!!
    Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
    Obserwuję, komentuję i czekam na następny.
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://tot-el-camp-es-un-clam.blogspot.com/

    suenos;**

    OdpowiedzUsuń