czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 3



Od powrotu z boiska nie mogłam usiedzieć na miejscu. Obeszłam cały dom kilka razy. W głowie dudniły mi słowa Hiszpanów i zastanawiałam się czy to faktycznie o tego Jordiego chodziło ale wszystko się zgadzało w końcu byłoby to wielkim zbiegiem okoliczności żeby dwóch Hiszpanów w Polsce imieniem Jordi miało randkę tego samego dnia. Nawet przez głowę mi nie przeszło, że on może być piłkarzem, raczej, że przyjechał kibicować swoim rodakom podczas trwającego tu Euro.
Moje rozmyślania bezczelnie przerwał podejrzanie szczęśliwy Mesut, który po rzuceniu donośnego "siemka" walnął się na moje jeszcze chwile temu idealnie pościelone łóżko. Czy ja mogę spędzić chociaż jeden głupi dzień bez nich? "I tak będziesz za nimi tęsknić, gdy wyjadą po zakończeniu euro" odezwał się głosik w mojej głowie. Najgorsze jest to, że miał racje, zawsze tak jest.
-Będziesz to później poprawiał- zakomunikowałam wskazując na moje biedne łóżko. Starałam się brzmieć obojętnie ale niezbyt mi to wyszło.
-Luzik słonko, tu się poprawi rożek i tu i będzie cacy- zawołał ze śmiechem.
-Coś ty brał?- zapytałam siadając po turecku obok niego.
-Ykhm...no widzisz, Lukas dzisiaj robił śniadanie możliwe, że...- przerwał by zachichotać głupkowato. Mesut miewał takie napady, rzadko bo rzadko ale miewał.
-Dobra śmiechy śmiechami ale ja usłyszałem, oczywiście przypadkiem rozmowę Manuela i Thomasa- zakomunikował patrząc na mnie wyczekująco.
-I co w związku z tym?- zapytałam choć domyślałam się o co mu chodziło.
-A to, że powinnaś się czymś pochwalić- zrobił dziwny gest rękoma. Z ledwo słyszalnym westchnięciem wstałam i udając wielką ekscytację zawołałam.
-Mesut, wygrałam mecz z Mullerem, dasz wiarę?!- po czym zajęłam wcześniejsze miejsce.
-Czemu wymieniłaś tylko Thomasa?
-Jako pierwszy przyszedł mi na myśl z tamtej drużyny.
-Odnoszę wrażenie, że go nie lubisz- obwieścił a ja w myślach zawołałam "brawo".
-Zdaje Ci się- skłamałam.
-Albo udajesz by zatuszować coś innego- uśmiechnął się szelmowsko.
-Chyba oszalałeś- złapałam leżącą obok poduszkę i cisnęłam nią w Ozila na co ten się głośno zaśmiał. W tym samym czasie rozdzwonił się mój telefon a na wyświetlaczu rozbłysło się imię osoby, z którą nie miałam ochoty rozmawiać. Mój palec kursował pomiędzy "odbierz" a "odrzuć" ale ostatecznie wybrałam to drugie. Poczułam jak zrobiło mi się gorąco.
-Stało się coś?- zapytał Mesut.
-Chce zostać sama- zignorowałam jedno pytanie.
-Ale...
-Ozil wyjdź!- wrzasnęłam. Byłam zaskoczona swoją reakcją a co dopiero Mesut ale wyszedł. Nie wiem dlaczego na niego krzyknęłam,poczułam się głupio. Nie minęło pięć minut a usłyszałam pukanie do drzwi, które się po chwili uchyliły ukazując Sylwię. Patrzyła na mnie ze zmartwieniem w oczach.
-Mesut mi powiedział...
-Domyślam się- przerwałam jej.
-Powiesz co się stało?- usiadła obok mnie.
-Nie- powiedziałam dobitnie.
-A wiesz, że Mirek jest na dole?- uśmiechnęła się podstępnie.
-To szantaż.
-Nie, obietnica.
-To karalne, wiesz?- uniosłam brew. W duchu się jednak modliłam by wybiła sobie z głowy pomysł zawołania brata. Co miałabym mu powiedzieć? Na pewno nie prawdę. Nie chcę z nim rozmawiać o Jordim. Ostatecznie postanowiłam powiedzieć jej prawdę.
-Ostatnio poznałam chłopaka...-przerwałam na chwilę by sobie ułożyć to co miałam jej przekazać.
-Tak?
-To Hiszpan, ma na imię Jordi.
-Przystojny?- poruszała śmiesznie brwiami.
-Tak..to znaczy nie...ma ładny uśmiech...i oczy
-I zakochałam się w nim- dokończyła naśladując mój głos.
-Nie- zaprzeczyłam szybko.
-Dobra, dobra kontynuuj- zaśmiała się.
-Dzisiaj z Luanem chcieliśmy iść na boisko pograć w piłkę ale młody poprosił żebyśmy wzięli ze sobą Thomasa no to się zgodziłam.
-Mullera?
-Tak.
-Tylko mi tu nie mów, że się w nim...
-Oczywiście, że nie- czy oni wszyscy poszaleli? Mam wyjść na balkon i krzyknąć "nigdy nie kochałam Mullera nie kocham i kochać nie będę".
-A więc o co chodzi?
-Na miejscu spotkaliśmy Villę, Pique i Xaviego.
-Żartujesz?- opadła jej kopara- i co zemdlałaś- skwitowała.
-Nie- jęknęłam- dowiedziałam się, że Jordi to piłkarz.
-Ale co w tym złego?- zapytała.
-Wiesz co by było gdyby brukowce się dowiedzieli. Jestem siostrą piłkarza, reprezentanta Niemiec a spotykam się z reprezentantem Hiszpanii.
-Nie przejmuj się niech piszą co sobie chcą, najważniejsze są twoje uczucia a widzę, że ten chłopak nie jest Ci obojętny- uśmiechnęła się pocieszająco.
-Przestań znam go ledwo dzień.
-To nie ma żadnego znaczenia, przemyśl to- powiedziała po czym opuściła pokój. Chyba jednak miała racje. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Hiszpana. Odebrał po drugim sygnale. Przeprosiłam go za to, że nie odbierałam od niego telefonów, oczywiście nie powiedziałam z jakiego powodu, chciałam o tym z nim porozmawiać w cztery oczy a nie przez telefon. Na koniec upewniłam się czy chłopak na pewno wie gdzie ma przyjść i nie zgubi się w polskich uliczkach, upewnił mnie, że właściciel hotelu, w którym zatrzymała się reprezentacja dokładnie wyjaśnił mu gdzie ma iść.
Po rozłączeniu się na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, teraz miałam pewność, że Sylwia miała racje, najważniejsze są uczucia.
Spojrzałam na zegarek i doznałam nie małego szoku, była równo szesnasta więc miałam godzinę czasu do przyjścia Jordiego. Mocno zestresowana pobiegłam na dół w poszukiwaniu bratowej.


*godzinę później*

Stałam przed dużą szafą z lustrem przyglądając się mojemu odbiciu. Idealnie ułożony kok, z którego nie uciekało żadne pasemko włosów, czerwona, rozkloszowana sukienka i czarne baleriny. Wydawało mi się, że jest dobrze ale bałam się, że jednak może nie spodobać się Hiszpanowi.
-Masz gościa- do pokoju weszła Sylwia a za nią on.
-Hej- powitałam go cicho. Czułam jak moje serce zwiększa obroty.
-Nie będę wam przeszkadzać- zagruchała moja bratowa i wyszła.
-Wyglądasz cudownie- stwierdził oglądając mnie od góry do dołu.
-Dziękuję, ty też- wyznałam. I faktycznie tak było. Miał na sobie białą koszulkę i ciemne jeansy, które idealnie na nim leżały.
-To idziemy?- zapytał posyłając jeden ze swoich nieśmiałych a zarówno zabójczych uśmiechów.
-Pewnie- odparłam. Po chwili już staliśmy przed domem gotowi do drogi.
-Dokąd idziemy- spytałam.
-Niespodzianka- odpowiedział tajemniczo z tym samym uśmiechem co w domu. Przechodząc obok boiska doznałam olśnienia.
-Jordi...dlaczego nie powiedziałeś mi, ze jesteś piłkarzem?
-Nie chciałem żebyś wiedziała- wydawał się lekko zawiedziony.
-Ale czemu?-  Nie chciałam dać za wygraną.
-Nie chciałem byś mnie lubiła za to co robię tylko za to jaki jestem- złapałam go za rękę, zaskoczyła mnie śmiałość tego gestu.
-Nie jestem taka- zapewniłam patrząc mu prosto w oczy. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. -Jesteśmy- splótł nasze palce, faktycznie staliśmy na plaży kilka metrów przed morzem. Obok nas znajdował się rozłożysty koc, na którym stał koszyk a na piasku w odpowiedniej odległości od koca były porozkładane świeczki.
-Zwariowałeś- mruknęłam przyglądając się tej scenerii.
-Możliwe- wyszeptał obejmując mnie ramieniem. Kolejne parę godzin spędziliśmy na poznawaniu siebie nawzajem i opowiadaniu śmiesznych historii z naszego dzieciństwa.
-Chyba muszę wracać- mruknęłam kiedy Polską plażę powoli zaczął ogarniać lekki mróz.
-Woda jest taka ciepła- oświadczył Jordi marzycielskim tonem, zabawnie poruszając brwiami.
-Nawet nie próbuj- warknęłam, jednak na dalsze groźby nie było czasu. Chłopak podniósł mnie z koca dwa razy okręcił wokół własnej osi i z głośnym śmiechem wbiegł do wody.
-Jesteś okropny- burknęłam starając się go ochlapać wodą.
-A ty urocza- mruknął łapiąc mnie za nadgarstki i przyciągając bliżej- bardzo urocza- dodał zanim mnie pocałował.

1 komentarz:

  1. fajny rozdział :)
    przy okazji zapraszam do siebie:
    Jedna noc, która miała być nic nie znaczącym epizodem, jednak na zawsze zmieniła ich życie. Pozbawiona dachu nad głową, prosi go o pomoc. Jego dobre serce nie pozwala mu odmówić. Muszą nauczyć się żyć razem. Czy różnice charakterów Marca i Laury im na to pozwolą? Czy codzienne kłótnie przerodzą się w uczucie? Opowiadanie o Marcu Bartrze http://abrazame-en-tus-brazos.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń